Gdańskie Spotkania Literackie
 

Wyrywanie wątroby. Rozmowa z Michałem Kłobukowskim

Wielu książek nie chciałem tłumaczyć, żeby nie spędzać w świecie wyobraźni ich autorów długich miesięcy. Coetzee jest moim pisarzem, ale z przykrością wchodzę w jego szary, bezkrwisty świat.

Rozmowa Zofii Zaleskiej z tłumaczem Michałem Kłobukowskim


Michał Kłobukowski

Dawniej zawód tłumacza literatury był bardziej zamknięty?

Tak. Ja sam przez długi czas trwałem w przekonaniu, że bardzo trudno jest zostać tłumaczem literackim. Kiedy zacząłem współpracować z czasopismami, wyobrażałem sobie, że miną lata, zanim dostanę pierwszą książkę do zrobienia. W moim przypadku stało się to znacznie szybciej, ale znałem kilka osób ze swojego pokolenia, które niekoniecznie z braku talentu, ale po prostu z powodu braku zapotrzebowania na aż tylu tłumaczy, musiały zająć się czymś innym. Dziś obowiązuje zasada, że jeśli ktoś zna język (niekoniecznie bardzo dobrze), ma chęć i zapał, albo po prostu został bez pracy, a wydawca akurat potrzebuje kogoś, kto przetłumaczy coś szybko i niedrogo, to zostaje tłumaczem.

Poezją jest to, co przepada w tłumaczeniu” – mówił Robert Frost. Co umyka w tłumaczeniu?

Wiele rzeczy, choć wciąż zdarzają się przekłady lepsze niż oryginał. Najczęściej świadczy to o tym, że był on językowo nieporadny. Każdy pisarz, który jest cokolwiek wart, stara się przynajmniej chwilami pisać tak, jak nikt przed nim. Używa śmiałej składni, nieoczekiwanych zestawień słów, szuka indywidualnego języka. Potem pojawia się tłumacz, a trzeba pamiętać, że nawet najbardziej utalentowany tłumacz zazwyczaj jest większym konserwatystą językowym niż autor. Dlatego nawet przy najlepszych chęciach w przekładzie przeważnie następuje mniejsze lub większe spłaszczenie stylistyczne w stosunku do oryginału. Potem pojawia się redaktor, który jest jeszcze bardziej zachowawczy językowo – nie bez powodu pewni ludzie zaczynają pisać, inni tylko tłumaczą, a jeszcze inni tylko redagują. To jest kwestia psychologiczna, kwestia pewnej śmiałości, wzięcia odpowiedzialności za słowo i powiedzenia: ja to tak właśnie napisałem. Na końcu przychodzi korektor i jeszcze bardziej wyprasowuje tekst, jeśli mu się tego nie udaremni.

Czy są jakieś książki, które chciałby pan przełożyć?

Jest kilka takich książek, ale niestety nikt ich nie chce wydać. Ostatni raz proponowałem książkę trzy lata temu i skończyło się to tym, że wydawca jej wydać nie zechciał, a egzemplarz książki mi zgubił. Ostatni raz przyjęto moją propozycję jakieś dziesięć lat temu.

Cała rozmowa została opublikowana na stronie dwutygodnik.com >>