Gdańskie Spotkania Literackie

Tłumacz nie może być kochankiem tekstu – Zofia Zaleska rozmawia z Jerzym Jarniewiczem

ZOFIA ZALESKA: W 1967 roku Rolling Stonesi zagrali koncert w Sali Kongresowej w Warszawie. Miał pan wtedy dziewięć lat, więc są raczej małe szanse, aby widział pan ten występ.
JERZY JARNIEWICZ
: Szanse były nie tyle małe, ile żadne. Był to jednak rok, kiedy usłyszałem na festiwalu w Sopocie „Dziwny jest ten świat”.

Przywołuję koncert Stonesów, bo zastanawiałam się, co mogło być początkiem pana zainteresowania kulturą anglosaską. Skąd się to panu wzięło?
Od dziadka. Ojciec mojej matki, fenomenalny poliglota, ostatnie lata wojny spędził w Anglii, do Polski wrócił jako zadeklarowany anglofil i został nauczycielem angielskiego. Swoich dzieci nie uczył, nauczyły się same, w innych okolicznościach, natomiast za punkt honoru postawił sobie, żeby angielskiego nauczyć wnuki – takie generacyjne przesunięcie. Uczył mnie angielskiego metodą dotkliwie permanentną, wychodząc z założenia, że każda chwila jest do nauki języka dobra. Mówił do mnie, siedmiolatka, po angielsku, gdy jedliśmy obiad, gdy brałem kąpiel, podczas spacerów, w taksówce, „w pociągu i na drągu”, po prostu na okrągło. A podczas tych lekcji nie używał polskiego. Kiedy pytałem o coś po polsku, milczał – było to wtedy bardzo nowoczesne.

Polecamy wywiad, który ukazał się na łamach DWUTYGDONIK.COM.

Link do całego wywiadu