Praca na styku. Rozmowa z Barbarą Kopeć-Umiastowską
Jest coś nadprzyrodzonego we władzy, jaką język miewa nad człowiekiem i może lepiej zanadto w to nie wnikać – i do końca nie ufać, bo potrafi wywieść na manowce.
Rozmowa ze znaną tłumaczką Jamesa i Bowlesa, Barbarą Kopeć-Umiastowską.
Jakie są najczęstsze błędy tłumaczy?
Oprócz sztucznego szyku, jednostajnej składni, natrętnych imiesłowów, błędnego następstwa czasów, nieodróżniania form ciągłych i niedokonanych, słabego wykorzystania form nieosobowych – czyli nieznajomości gramatyki i stylistyki (i ortografii…) języka ojczystego? Brak precyzji. Wtopy wskutek małego obycia z kulturą. Kurczowe trzymanie się litery oryginału. Nonszalanckie lekceważenie litery oryginału. Ojej… Nawet zabawne błędy mnie już nie śmieszą.
Kiedy czytasz kiepski przekład, a znasz oryginał, co czujesz?
Mdłości. Tekst oryginalny jest organizacją myśli, mężną próbą stawienia czoła entropii, stworzenia w języku spójnego świata. Kiepski przekład wprowadza chaos, świat się chwieje, czuję vertigo, zawrót głowy. Znamienny przykład z przekładu pewnej renomowanej tłumaczki: „Niedostatek z pewnością obecnie nie wywierał tu nacisku”. Błąd jak błąd, a jakoś mi niedobrze. Więc dużo czytam w oryginale. Proszę, nie rozmawiajmy już o tym, co ludzie robią językowi.
Cały wywiad został opublikowany na stronie dwutygodnik.com >>