Gdańskie Spotkania Literackie

„Lars Gustafsson, Spać z kotem w łóżku” Zbigniew Kruszyński

Nie wiem, czy lubię koty./ Moim zwierzęciem jest pies./ Psy rzadziej kłamią./ Ale przyjemnie jest spać z kotami/ w łóżku, gdzieś w nogach łóżka,/ tam gdzie palce ostrożnie/ wyglądają na świat wśród nocy/ jak strażnicy na murze bardzo starego miasta/Miasto Sen Równina Mroku./ Kot w odpowiedniej odległości/ i cichym porozumieniu/ z palcami: dziesięciu obrońców/ przed ciemnością, chaosem, nicością/ i odgłos pociągu w dali.

Kiedy chcieliśmy zaprosić kogoś ze Szwecji na Festiwal Miłosza do Krakowa, wybór narzucał się sam. Zwłaszcza, że chodziło o wieczór Nieobjęta ziemia, który miał zgromadzić poetów nieobojętnych ekologicznie.

Trudno by było znaleźć wśród wybitnych poetów kogoś tak bliskiego duchem Miłoszowi jak Lars Gustafsson. Ktoś, kto w wierszu Poza ironią pisze: „Kiedy daleko stąd otwiera się okno / przez pokój przebiega rozhuśtane światło // dotykając ścian, jedna po drugiej. // W dni, kiedy mnie tu nie ma, dzieje się tak samo, / ale niepostrzeżenie: cały świat jest niepostrzeżenie” – ktoś taki sam dopisuje się do ksiąg użytecznych. Wiersze Gustafssona są zarazem ekstatyczne i intelektualne, jego elegie – dla zagubionych i zapomnianych przedmiotów, na śmierć labradora, dla szwedzkich wsi i miasteczek – zobowiązują nas do pamięci i uważności. Jego wiersze o zwierzętach, o zimie, śniegu i śmierci powinny znaleźć się w każdej antologii. Jego imponująca stoickość przydałaby się naszej, nieco histerycznej, literaturze: „Tutaj jest niepokój, ale bez rozpaczy”. Gustafsson ma także inną niezaprzeczalnie miłoszowską zaletę: starość. Dwa dni po występie w Krakowie skończył siedemdziesiąt pięć lat (grattis!).

Odpowiedzialność za wybór wierszy zepchnął na mnie. Przysłał mi najnowsze: proszę sprawdzić, może się coś przyda. Wszystko się przydawało, ale jak wybrać? Ponieważ w wieczorze miała uczestniczyć także Wisława Szymborska, która, jak wiadomo, woli koty, zdecydowałem się między innymi na Spać z kotem w łóżku, gdzie od razu pada prowokacyjna deklaracja: „Nie wiem, czy lubię koty. / Moim zwierzęciem jest pies”.

Tłum czekał pod bazyliką Bożego Ciała kanoników regularnych laterańskich na Kazimierzu. Ksiądz przedłużył o pół godziny nabożeństwo majowe, udowadniając wyższość religii nad poezją. W końcu znaleźliśmy się w środku.

Siedzieliśmy przed samym ołtarzem, obok nas Wisława Szymborska, Julia Hartwig, Aśok Wadźpeji i Ryszard Krynicki. Główna nawa była ciasno wypełniona wiernymi poezji. Boczne pewnie też, ale niknęły w mroku. Spytałem Gustafssona, czy czytał kiedyś w kościele. – Wiele razy, ingen fara – powiedział.

Czytaliśmy jako pierwsi. Przed sobą miałem tłum słuchaczy, za sobą ołtarz. Lars nie przejmował się zupełnie, jakby rozumiał, że oddał teraz te wiersze mnie, że on już nie odpowiada za nie. Kartka drżała mi w dłoni, wyblakły toner ledwie był widoczny w nieprzyjemnym świetle reflektorów. Skończyliśmy, wróciłem z ulgą na miejsce.

Kiedy przeczytano ostatni wiersz, nachylił się do mnie prowadzący spotkanie Jerzy Illg i powiedział: – Zobacz, co się teraz będzie działo. Wszyscy rzucą się na Poetkę. Ja ją szybko wyprowadzę przez zakrystię, a ty zastawiaj drogę.

Przeżyłem. Poniewczasie pomyślałem, że na zastawiającego lepiej nadawałby się on, w czerwonej marynarce, niż ja – w ciemnoszarej.

Po bankiecie wróciłem do hotelu i jeszcze raz otworzyłem tom Gustaf¬ssona „Arhundraden och minuter”, kupiony za siedemdziesiąt koron u Hedengrensa – ten, z którego tłumaczyłem najwięcej. Nie wierzyłem własnym oczom: Spać z kotem wcale nie kończy się na 43. stronie, jak sądziłem. Oszukałem wszystkich, na 44. jest ciąg dalszy, który nie wiem jakim cudem udało mi się przeoczyć:

Sen kota wywołuje we mniegłębszy sen,gdy jak embrion zwija sięwokół własnego środka,stwarza wrażenie zażyłości,tak, zadomowienia w tym świecie,jakby to byłonaturalne miejscedo życia.

ZBIGNIEW KRUSZYŃSKI jest prozaikiem, lingwistą, tłumaczem z języka szwedzkiego. Autor zbiorów opowiadań oraz powieści „Schwedenkräuter” (1995), „Szkice historyczne” (1996), „Ostatni raport” (2009).

fot. Jerzy Medyński

Tekst ukazał się w dodatku specjalnym do Tygodnika Powszechnego poświęconym Gdańskim Spotkaniom Tłumaczy Literatury „Odnalezione w tłumaczeniu”.