Gdańskie Spotkania Literackie
 

Półtorej oktawy na dzień. Rozmowa z Czesławem Ratką

„Wydałem 200 egzemplarzy. Redakcję zrobiła moja córka, zakładkę i mapę – syn, a opracowaniem graficznym zajęła się jego dziewczyna”

Rozmowa z autorem nagrodzonego przekładu chilijskiej epopei narodowej Czesławem Ratką.


Czesław Ratka

Zawodowo od lat pracuje pan jako inżynier, a w wolnym czasie czyta i tłumaczy XVI-wieczne relacje konkwistadorów z języka hiszpańskiego. Podobno nie lubi pan opowiadać, jak łączy te dwa zajęcia. Dlaczego?

Bo te rzeczy robią dwie całkiem inne osoby. Zajmując się tłumaczeniem, nie korzystam z moich kwalifikacji inżynierskich, a w pracy zawodowej nie jest mi przydatna umiejętność pisania rymowaną oktawą. Dlatego nie można mówić, że to „spec od pomiarów wilgotności” zrobił przekład renesansowego poematu epickiego. Oczywiście techniczne wykształcenie nauczyło mnie dyscypliny i precyzji wyrażania myśli. Język programowania komputerowego, którego używam w pracy, opiera się na ściśle określonych regułach, nie ma w nim miejsca na żadną dowolność. Dokładność, której wymaga inżynieria, jest niezbędna również w pracy nad przekładem, ale ja tych dwóch sfer swego życia nie łączę.

Jak to się stało, że zaczął pan przekładać „Araukanę”?

Od dawna wiedziałem, że takie dzieło istnieje, to ważna książka w historii literatury hiszpańskiej. Jakieś pięć lat temu znalazłem tekst w internecie i wydrukowałem sobie kilka pierwszych stron. Chciałem zobaczyć, jak to zostało napisane. W oryginale czyta się to mozolnie. Język jest archaiczny, składnia poetycka, a co za tym idzie dość dowolna. Czytając, zastanawiałem się oczywiście, jak tekst Ercilli brzmiałby po polsku, i podjąłem próbę przetłumaczenia pierwszych wersów.

Cały wywiad został opublikowany na stronie  dwutygodnik.com >>