Gdańskie Spotkania Literackie
 

Nic nie zgrzyta. Rozmowa z Andrzejem Jagodzińskim

Największą trudność w tłumaczeniu z czeskiego na polski sprawiają fałszywi przyjaciele, czyli słowa, które brzmią podobnie, a znaczą co innego. Bliskość naszych języków jest dla tłumacza strasznie niebezpieczna.

Zachęcamy do przeczytania wywiadu Zofii Zaleskiej z Andrzejem Jagodzińskim.


Andrzej Jagodziński

Po co się tłumaczy?

Za każdym razem, gdy mam wrażenie, że udaje mi się znaleźć właściwe słowo, utrafić w ton, oddać nastrój tekstu, to jestem szczęśliwy. Przekład, niezależnie od tego jak jest wierny, zawsze pozostaje interpretacją, subiektywną propozycją tłumacza. W tak ogromnej powieści, jak wspomniane „Przypadki inżyniera ludzkich dusz” Škvoreckiego, z tyloma bohaterami, z których każdy ma swój specyficzny język, pole do takiej interpretacji jest bardzo duże. Mieć nadzieję na to, że gdyby konkretny bohater Škvoreckiego mieszkał w Polsce, to mówiłby właśnie tak, jak zaproponowałem w swoim tłumaczeniu – to niebywała frajda. To prywatna, cicha radość tłumacza, ale jest to fantastyczne uczucie i dla niego wciąż warto mierzyć się z tekstami.

Co sprawia trudność w tłumaczeniu z czeskiego na polski?

Fałszywi przyjaciele, czyli słowa, które brzmią w naszych językach identycznie lub bardzo podobnie, a znaczą coś innego, a czasem wręcz odwrotnego. Bliskość naszych języków jest dla tłumacza strasznie niebezpieczna. Na opanowanie języka czeskiego czy słowackiego na tyle, aby rozumieć kontekst i nie być skazanym na tłumacza, potrzeba kilku miesięcy intensywnej nauki. Dopiero wtedy jednak zaczynają się schody. Polski i czeski wyrosły z jednego pnia, ale potem się rozeszły i nie można ufać ich pozornej bliskości, diabeł tkwi tutaj w detalach. Starszym tłumaczom zdarzają się czasem pomyłki wynikające z rutyny i zadufania. Ja zdaję sobie sprawę, że doświadczenie nie chroni mnie przed błędami, dlatego nie waham się sięgać do słownika. Znam powiedzmy trzy pierwsze znaczenia jakiegoś słowa, ale czasem dopiero piąte znaczenie trafia w dziesiątkę, dlatego warto sięgać po pomoc. W razie wątpliwości zawsze sprawdzam w słowniku, a szczególnie namiętnie korzystam ze słownika wyrazów bliskoznacznych. W czeskim jedno słowo można bez konsekwencji dla brzmienia powtórzyć w zdaniu trzy razy, po polsku brzmi to okropnie i dlatego słownik wyrazów bliskoznacznych tłumaczowi z czeskiego bardzo się przydaje.

Cała rozmowa została opublikowana na stronie  dwutygodnik.com >>