Gdańskie Spotkania Literackie
 

Energia elektryczna. Rozmowa z Katariną Šalamun-Biedrzycką

Po słoweńsku tłumacz to przewodnik, prevajalec – ktoś, kto prevaja, czyli przenosi istotę dzieła. To nigdy nie jest creatio ex nihilo – autor i tłumacz pomagają tylko osiągnąć pełnię czemuś, co już istnieje.

Rozmowa Piotra Mierzwy z tłumaczką Katariną Šalamun-Biedrzycką


Katarina Šalamun-Biedrzycka

Czym jest istota dzieła, energia elektryczna, którą przewodzi tłumacz?
Nie wiem, czym jest, ale wiem na pewno, że taka energia życiowa w świecie istnieje. Również twórca jest rzeczywiście twórczy tylko wtedy, kiedy jej się poddaje. Już w pracy doktorskiej rozwijałam takie pojęcie autora i autorstwa, które nie oznacza creatio ex nihilo – autor czemuś, co istnieje, pomaga tylko osiągnąć własną pełnię.

Jak działa w praktyce to przewodnictwo?
W tłumaczeniu tak, że tłumacz nie tłumaczy w sensie interpretacji, objaśniania, nie eksponuje własnego ja, lecz tylko poddaje się istniejącej energii. Chodzi o podejście nieantropocentryczne.

Przekłada pani też literaturę słoweńską na polski.
Od początku mojego uczestniczenia w życiu literackim w Polsce przeszkadzało mi, że tak mało było tu wiadomo o naszych autorach. Jeszcze ze studentami zaczęłam tłumaczyć przede wszystkim poetów i tak po latach wyszła moja dwujęzyczna antologia poezji słoweńskiej pt. „Srebro i mech/Mah in srebro” (Pogranicze: Sejny 1995), gdzie – według mojego wyznaczania najwyższych szczytów słoweńskiego Parnasu  – 25 poetów i poetek ma od jednego (Podbevšek) do 25 wierszy (Prešeren). Kosovel ma tam 7 wierszy (tyle samo, co Anton Vodnik), więcej miejsca zajmują jeszcze Župančič, Murn, Balantič, Debeljak i Uroš Zupan, aż czterech poetów ma zaś po 15 wierszy.

Oprócz tej antologii wyszły w moim przekładzie jeszcze tomiki Debeljaka, Zupana, Semoliča, Čučnika i – w roku 2013 w Mikołowie – Mety Kušar. Jestem też wdzięczna czasopismom („Studium”, „Kresy”, „Krasnogruda”, „Czas Kultury”), które kiedyś tak obficie drukowały słoweńskich poetów.

Cała rozmowa została opublikowana na stronie dwutygodnik.com>>