Gdańskie Spotkania Literackie

„Dwa światy kobiet” Justyna Sobolewska

Rzadko zdarza się wybitna literatura z zacięciem społecznym – takie właśnie są książki Majgull Axelsson.

Byłoby całkiem nieźle, gdyby w literaturze zapanował „axelssonizm”, czyli moda na ciekawe i skomplikowane bohaterki. Ta szwedzka pisarka potrafi bowiem pisać o kobietach tak, że trudno uwolnić się od jej sugestywnych postaci. Chociażby od MaryMarie z powieści „Ta, którą nigdy nie byłam” albo od bohaterek „Kwietniowej czarownicy”. Po polsku znamy jej pięć powieści, pierwsza ukazała się właśnie „Kwietniowa czarownica”, w 2002 roku. Opowiada o czterech kobietach. Jedna od lat próbuje napisać doktorat z fizyki i żyje w wolnych związkach, druga jest zakompleksioną lekarką, żoną i matką, a trzecia to ćpunka i alkoholiczka. Czwarta zaś to czarownica ukryta w ciele przewlekle chorej kobiety. Wszystkie były kiedyś porzucone, skrzywdzone i łączy je ukryta więź. Ta opowieść stała się światowym bestsellerem, i nic dziwnego, bo jest pięknie opowiedziana, a dotyczy spraw najważniejszych.

Kobiety stworzone przez Axelsson zapadają w pamięć przede wszystkim dlatego, że pisarka dowartościowuje świat wewnętrzny. Wręcz stawia go na pierwszym planie. Jej bohaterki, często na skraju załamania nerwowego lub w momencie kryzysu, żyją tylko w połowie w realnym świecie, a częściowo w innej rzeczywistości, cierpią na rozdwojenie jaźni. W powieści „Ta, którą nigdy nie byłam” poznajemy historię MaryMarie, której życie toczy się dwoma torami. Mary jest ministrem w szwedzkim rządzie, a od czasu do czasu miewa ataki afazji – nie może mówić nic poza jednym słowem „albatros”. Ta przypadłość męczy ją od czasu wypadku jej męża. Nastoletnia prostytutka wyrzuciła go przez okno, w wyniku czego pozostał potem sparaliżowany. Mary żyła z nim nadal. Marie zrobiła to, o czym skrycie marzyła Mary, czyli uwolniła się od potwornego męża na zawsze. Odłączyła go od respiratora, kiedy leżał po wypadku w szpitalu. Potem odsiedziała swoją karę w więzieniu. Nie wiadomo do końca, która z tych postaci jest prawdziwa, czy Marie jest fantazją Mary, czy Marie marzy o Mary, która zaszła tak wysoko. Podobnie niejasny status istnienia mają bohaterki innych książek Axelsson: „Domu Augusty”, „Daleko od Niflheimu” (wznowionego pod tytułem „Droga do piekła”). Nie są to po prostu fantazje, ten drugi świat przypomina piekło. Axelsson bada bowiem to, co wyparte, zapomniane, niechciane, a co dobija się do świadomości. Nie tylko do świadomości indywidualnej, ale i tej zbiorowej, narodowej.

W powieści „Dom Augusty” pokazuje rysy na wyidealizowanym obrazie szwedzkiego państwa opiekuńczego. Według niej Szwecja to państwo niemal kastowe, gdzie wyższe i niższe klasy żyją w zamkniętych światach i nie stykają się ze sobą. Chyba że należą do jednej rodziny. Siebie samą pisarka nazwała „rozpieszczoną księżniczką szwedzkiego dobrobytu”, która przejrzała na oczy, kiedy w latach 80. zaczęła pracować jako dziennikarka. Idealny system społeczny zaczął ujawniać ciemne strony: wyszło na jaw chociażby to, że w latach 50. masowo sterylizowano niepełnosprawnych umysłowo, a dotknięte taką niepełnosprawnością „gorsze” dzieci zabierano rodzicom i umieszczano w domach opieki. Prawda prawdą, ale czy można napisać o tym powieść bez łopatologii i łatwizny emocjonalnej? Można, jak się okazało, oczywiście jeśli nie opowiada się jedynie o tym. Axelsson w „Kwietniowej czarownicy” ledwie dotyka tego problemu. Siła jej powieści tkwi bowiem nie tyle w społecznej słuszności, ile w przekonującym życiu wewnętrznym jej postaci i w samej narracji, często zbliżonej do baśni. Taki jest też „Dom Augusty” – opowieść o rodzinie, w której z pokolenia na pokolenie kobiety przekazują sobie ciemny wzór losu. „Mam jakąś łatwość identyfikowania się z ofiarami (…), z ludźmi, którzy są pozbawieni wpływu na własne życie” – mówiła pisarka w jednym z wywiadów. W jej powieściach kobiety są często ofiarami, ale także oprawcami. „Dom Augusty” rozgrywa się w robotniczym świecie, w cieniu kopalni, potem fabryki, od początku XX wieku aż po współczesność. Tytułowa Augusta, wychowanka sierocińca, jest socjalistką, a jej rodzinę od głodu ratują paczki od robotników radzieckich. Próbuje być też działaczką, ale jej energia wypala się przez codzienność domowej biedy. Ukrywa tajemnicę – niechęć do córki. I ten wzór obcej matki i samotnej córki będzie się powtarzał aż po lata 90., aż po Alicję, historyka sztuki, i nastoletnią Andżelikę. W tym świecie bici biją, zranieni w dzieciństwie ranią swoje dzieci – i tak bez końca. Co jeszcze łączy te kobiety? Łatwowierne oddawanie się mężczyznom, utrata kontroli nad swoim życiem. Jest tylko jedna sfera, w której mogą się zadomowić – opowieści, które najpierw snuje Augusta, a potem jej następczynie. No i dom, do którego uciekają. Axelsson splata plany powieści, miesza świat realny i baśniowy. Robi to tak misternie, że łatwo się zatracić, zejść w sam środek narracji. A to jedna z wielkich powieściowych przyjemności. Jak mówi jedna z jej bohaterek: „Żyjemy w czasach opowieści. Pan tego nie zauważył?”.

JUSTYNA SOBOLEWSKA jest dziennikarką tygodnika „Polityka”. Zajmuje się krytyką literacką i publicystyką kulturalną. Stale współpracuje z TVP Kultura. Współautorka książki „Jestem mamą” (2004). Ostatnio wydała „Książkę o czytaniu” (2012).

Tekst ukazał się w dodatku specjalnym do Tygodnika Powszechnego poświęconym Gdańskim Spotkaniom Tłumaczy Literatury „Odnalezione w tłumaczeniu”.